ZOSIA – MALEŃKA WOJOWNICZKA…
… Nie sądziliśmy, że nawet w domu czyha na Zosię niebezpieczeństwo. Drugiego dnia pobytu Zosi w domu, po południu, podczas przygotowywania lekarstw dla Zosi, zaczęło się dziać coś strasznego… Nie wiedząc czemu saturacja i tętno Zosi zaczęły spadać, nasze dziecko robiło się sine, dusiło się, koncentrator tlenu nie działał, nie podawał jej tlenu, nie wiedzieliśmy co się dzieje, nasze dziecko przelewało się przez ręce, robiła się coraz bardziej sina… Wezwaliśmy pogotowie. Ale czy dojedzie na czas? Mieliśmy butlę z tlenem w zapasie, jednak okazało się, że reduktor do butli, który nam wypożyczono (mimo zapewnień, że jest sprawny) zupełnie nie działał! Boże, co robić? Czy to już koniec? Nasza mała waleczna Zosia odchodziła na naszych rękach…