Przekaż 1,5% podatku na pomoc dzieciom
Fundacja Kawałek Nieba Fundacja Kawałek Nieba
KRS 0000382243

URATOWAĆ ŻYCIE JUSTYNY

URATOWAĆ ŻYCIE JUSTYNY

 

 

Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Justyna odeszła. Pozostanie na zawsze w serach tych, którzy ją tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jej leczeniu. Dzięki Wam była dłużej razem z ukochaną rodziną.

Historia Justyny:

Mam na imię Justyna i mam 23 lata. W 2011r.  kiedy miałam 15 lat  spadła na mnie ciężka choroba – nowotwór mózgu, złośliwy, nieuleczalny. Niewyobrażalnie  silny ból głowy, podwójne widzenie i nudności nie pozostawiały żadnych wątpliwości.

W jednej chwili runął mój  cały dziewczęcy świat. Przed chorobą uwielbiałam śpiewać, grałam w koszykówkę, miałam marzenia związane z moją przyszłością. A teraz nie rozumiałam co się dzieje. Myślałam, że to sen, z którego zaraz się obudzę. Rzeczywistość była jednak brutalna. W 2011 roku w CZD w Warszawie miałam operację usunięcia guza. Kilkanaście dni byłam w śpiączce. Obudziłam się. Pamiętałam, że obiecałam to mojej mamie.

Przez wiele dni nie mogłam mówić, do dzisiaj widzę podwójnie po operacji. Przez kilka miesięcy na nowo uczyłam się chodzić. Z powodu osłabienia i podwójnego widzenia zawsze ktoś musiał mi towarzyszyć i wspierać. Stałam się niepełnosprawna, a szpitale  moim drugim domem. Przez półtora roku poddawałam się leczeniu chemioterapią i radioterapią. Źle to znosiłam. Słabłam, nie miałam na nic sił. Wielokrotnie miałam słabe wyniki morfologii i trzeba było wzywać karetkę, żeby przetoczyć krew. Lekarze od początku nie dawali mi nadziei na uratowanie życia. Jednak ja tak bardzo chciałam żyć, tak jak inni moi rówieśnicy.

Po trzech latach, w 2015 roku, kiedy myśleliśmy, że wygraliśmy bitwę, rak dał o sobie znać. Dowiedziałam się, że nastąpił przerzut na rdzeń kręgowy i znów musiałam przyjąć kolejne chemie i radioterapię.  Miałam nadzieję, że to pomoże i nie będę musiała się martwić. Mój organizm nie dawał już rady.

Niestety w 2017 roku dostałam kolejną straszną wiadomość, ponieważ na rdzeniu guzki powiększyły się. Została mi tylko kolejna chemioterapia, która mogłaby zatrzymać rozrost nowotworu. Przyjęłam ją, ale nie pomogła. Znowu słabłam, dostawałam krew.  Guzy powiększały się, a moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa, aż  przestałam chodzić i od dwóch lat jestem przykuta do łóżka.

W Polsce i w Europie już nikt mi nie mógł pomóc. Jednak pojawiła się  ostatnia nadzieja. W Meksyku znalazłam klinikę, która podjęła się leczenia.  Dzięki pomocy cudownych ludzi o wielkich  sercach mogłam rozpocząć leczenie  w Monterrey w Meksyku. W ciągu kilku miesięcy lekarzom udało się powstrzymać rozwój raka. Guzy w dużym stopniu zmniejszyły się i jest nadzieja, że całkowicie znikną dzięki zastosowanej metodzie.

Mam podawaną chemię przez tętnicę udową do rdzenia kręgowego i przez zbiornik Ommaya do głowy, ponieważ rezonans pokazał, że w głowie także utworzył się guz, o czym wcześniej nie wiedziałam. Ta dodatkowa zła wiadomość przybiła mnie, ale dzięki wsparciu  wielu osób nie poddałam się i walczę o swoje życie. To leczenie jest dla mnie wielką nadzieją, ale wiąże się z dużymi kosztami. Dzięki waszej hojności mogę leczyć się w Meksyku. Proszę wszystkich jeszcze raz  o pomoc, abym mogła dokończyć leczenie.

 

pat0 Informacje_dot._zbiórek: https://www.kawalek-nieba.pl/informacje_reg/
Podaruj Kawałek Nieba...