NASZ UKOCHANY TATA, MĄŻ, DZIADZIUŚ WALCZY Z RAKIEM
Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Wojtek odszedł. Pozostanie na zawsze w sercach tych, którzy go tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jego leczeniu. Dzięki Wam dłużej był razem z ukochaną rodziną.
Historia Wojtka:
Wojtek – Nasz ukochany tata, wspaniały mąż i najlepszy dziadziu czwórki wnuków. Oddany przyjaciel, zawsze chętny do pomocy kolega, serdeczny – lubiany przez wszystkich. Z zawodu pianista, nauczyciel gry na fortepianie. Do listopada 2018 r. aktywny i pracujący – mimo ciężkiej choroby. Oprócz działalności w firmie związanej z modelarstwem, pracą w szkole muzycznej, przez siedem lat pochłonięty budową Fiata 126p w wersji rajdowej. Praca z uczniami, kontakt z ludźmi, pasje których ma wiele, dawały mu mnóstwo radości, pozwalały nie myśleć o chorobie, nie skupiać się na niej.
Pasjonat motoryzacji: rajdów, wyścigów, starych samochodów, a przy tym wrażliwy na piękno, kochający książki, malarstwo, historię… życie. Z wielkim poczuciem humoru, wesoły i pogodny – dusza towarzystwa.
Bardzo cierpliwy w chorobie i mimo licznych przeciwności losu wierzący w jej pokonanie.
Historia choroby Wojtka …
W październiku 2011 r. dowiadujemy się o chorobie – nowotwór . Taka diagnoza zawsze jest zaskoczeniem, ale dla nas była zaskoczeniem podwójnym, bo Wojtek od 8 lat regularnie się badał, był „pod opieką” specjalisty, którego wyniki Wojtka powinny zaniepokoić dużo wcześniej. Rozpoczyna się walka z chorobą i wyścig z czasem, który trwa już dziewiąty rok. Wojtek przechodzi ciężką operację, pełny cykl 35 radioterapii. W roku 2015 następuje progresja choroby, przerzuty do kości. Kolejne terapie pozwalają utrzymać chorobę w ryzach, a Wojtek pracuje i prowadzi aktywne życie, traktując chorobę jako przewlekłą.
Latem 2017 r. nasze wymarzone rodzinne plany wakacyjne zmienia choroba i jej kolejna progresja. Wojtek, aby otrzymać jeden z leków nowej generacji , musi poddać się chemioterapii. Przechodzi 10 cykli wyniszczającej chemii. W październiku 2018 r. , po sześciu miesiącach terapia zostaje przerwana, a kilka dni później Wojtek nieszczęśliwie łamie kość udową…
Zabrakło jednego tygodnia, aby „Fiacik” został ukończony. Zaczyna się kolejna czarna seria. Operacja złamanej nogi i równocześnie diagnoza o konieczności szybkiej operacji kręgosłupa, która ma zapobiec uszkodzeniu rdzenia kręgowego i ewentualnemu paraliżowi.
Operacja ma miejsce 14 grudnia 2018 r. W jej wyniku pojawia się niedowład kończyn dolnych. Lekarze podejmują trudną decyzję o re-operacji. Niedowład nie ustępuje i pojawia się abstrakcyjna wówczas perspektywa spędzenia życia na wózku. Nie dociera do nas jeszcze, że operacja, która miała zniwelować ryzyko paraliżu de facto go spowodowała. Rozpoczyna się kilkumiesięczna rehabilitacja w prywatnym ośrodku, nierefundowana przez NFZ. Wojtek dzielnie walczy i się nie poddaje. Walczy też mama, która jest jego aniołem stróżem i porusza niebo i ziemię, aby mu pomóc.
Po dziesiątkach telefonów, formalności, wyjazdów, pomocy przyjaciół Wojtek zostaje zakwalifikowany do terapii Bydgoszczy, a potem po kolejnych staraniach w Krakowie. Kiedy terapia zostaje zakończona, lekarze po raz kolejny rozkładają ręce. Jeden z dwóch leków nowej generacji. Niestety, jeśli pacjent był poddany terapii abirateronem, enzalutamid nie jest już refundowany.
Po 6-miesięcznej terapii lek daje nadzieję na zahamowanie choroby i przedłużenie życia Wojtka. Nie tracimy również nadziei, że może kiedyś Wojtek odzyska chociaż częściową sprawność, ale niezbędna jest ciągła, mozolna rehabilitacja. Zwracamy się z ogromną prośbą o wsparcie poprzez wpłaty na konto i 1% Państwa podatku w finansowaniu jego leczenia i rehabilitacji. Robimy to w imieniu własnym, naszej mamy, a także wnuków, którym ma jeszcze tak dużo do przekazania, nauczenia, opowiedzenia…
Dziękujemy
Agnieszka i Błażej