PODAROWAĆ ŻYCIE NA URODZINY… MAREK I RAK
Z wielkim bólem serca piszemy te słowa: pan Marek odszedł. Dziękujemy wszystkim, dzięki którym był z nami jak najdłużej. Historia pana Marka:
Już od młodych lat najbardziej boję się jednego krótkiego słowa… To zaledwie 3 litery, które mogą zabrać wszystko pozostawiając pustkę, której nic na Świecie nie wypełni…. To słowo to RAK i zabrało mi ukochaną mamę, gdy miałem tylko 18 lat. Pamiętam jak wtedy cierpiałem, jak we mnie wszystko krzyczało z bólu i niemocy… Jak bardzo czułem bunt i niesprawiedliwość, że to właśnie moją mamę zabrano mi na zawsze i już nigdy nie wróci…
Dziś do serca przychodzą mi te same uczucia jak wtedy kiedy byłem młodym chłopakiem, bo jak może los postawić mojego kochanego syna w tej samej sytuacji w jakiej byłem ja 30 lat temu…? Mój syn ma teraz na zawsze stracić tatę …, bo mam RAKA JELITA GRUBEGO Z PRZERZUTAMI DO WĄTROBY…
Mimo okrutnej diagnozy postanowiłem się nie poddać, bo znalazła się nadzieje na moje życie i wiem, że chcę o nie zawalczyć, bo mam dla kogo…. 
Może „trzynastka” czyli dzień moich kolejnych urodzin okaże się szczęśliwa, jeśli uda się uzbierać na zabieg, który uratuje moje życie… Chciałbym uwierzyć, że tak… Mam na imię Marek i 13 listopada 2015 skończę 49 lat. Mam cudowną żonę – Anetę, która jest dla mnie nieocenionym wsparciem, wspaniałego syna Mateusza – maturzystę w maju przyszłego roku i mam też RAKA. Nowotwór od dawna towarzysz mi w życiu. Nie tylko zabrał mi mamę, gdy byłem młodym chłopakiem, ale też teraz w lutym tego roku odebrał mi Tatę…Gdy on zmarł, moja żona wręcz zmusiła mnie do wizyty kontrolnej u lekarza. Ona jakby coś przeczuwała … Jednym z badań było USG. Jego wynik nie zostawił miejsca na złudzenia – dał wyrok skazujący – na wątrobie są przerzuty…. Poprzez poszerzoną diagnostykę specjaliści ze szpitala w Kielcach stwierdzili, że guz pierwotny jest na jelicie grubym i jest nieoperacyjny. Zaproponowali leczenie paliatywne – czyli już skreślili mnie z listy osób które mają szansę na życie….
Po chemioterapii ku zdziwieniu stwierdzono regres guza, ale mimo tego nikt nie chciał się podjąć operacji… A ja się uparłem i postanowiłem, że nie umrę. A moi najbliżsi stanęli przy mnie murem… Gdy minął szok rozpoczęliśmy 
szukanie alternatywy dla diagnozy i wyroku lekarzy. Tak natrafiliśmy na NanoKnife. To metoda niszczenia komórek nowotworowych za pomocą prądu o wysokim napięciu. Aparatura NanoKnife oddziałuje prądem elektrycznym w postaci mikrosekundowych impulsów na chore tkanki zajęte przez raka i stosuje się ją już w Polsce! Szybko skontaktowaliśmy się z lekarzem wykonującym zabieg, dostałem kwalifikację do NanoKnife i mnóstwo nadziei. Jednak po pierwszej euforii szybko wróciliśmy na ziemię, bo okazało się, że jest ogromna przeszkoda – koszt zabiegu to 72.300,00 zł i nie jest on refundowany przez NFZ! To cena za moje życie i kwota dla mnie i mojej rodziny zupełnie nieosiągalna… A zabieg powinien się odbyć tydzień, maksymalnie dwa po moich 49 urodzinach…. czyli na uratowanie mojego życia jest bardzo mało czasu…
Dziś dobrze wiem, co moja żona i syn chcieliby najbardziej – abym przy nich pozostał i nie odszedł zbyt szybko… Mateusz chciałby nie stracić taty…, a Aneta męża…, a ja chciałbym mieć szansę dożyć jego egzaminów maturalnych, wspierać go w tych dniach, cieszyć się z nim zdaną maturą i być dumnym ojcem młodego studenta… Chciałbym dożyć kolejnych urodzin… i jeszcze kolejnych… i móc uwierzyć, że „trzynastka” będzie dla mnie szczęśliwa…, a mój syn nie doświadczy tragedii jaką ja musiałem przeżyć w jego wieku…
Wiem, że nie raz moja żona płacze po cichu w innym pokoju, myśląc że nie słyszę… Chciałbym otrzeć jej te łzy, obiecać, że zostanę, że nigdzie się nie wybieram, że będę przy nich zawsze…. Proszę o szansę, abym mógł tak powiedzieć i aby nie były to puste słowa… Ja
po prostu chcę być… dla nich…
