NIE POZWÓL MU JESZCZE ODEJŚĆ
Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Piotr odszedł. Pozostanie na zawsze w serach tych, którzy go tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jego leczeniu.
Historia Piotra:
Ten człowiek na zdjęciu to mój tata. Osoba o wielkim sercu, który całe swoje życie pomagał innym, a teraz sam potrzebuje pomocy. Jesteśmy rodziną, która uważa, że w grupie siła. Wierzymy w to, że razem można zajść o wiele dalej niż w pojedynkę. Mój brat Mariusz ma dziecięce porażenie mózgowe w stopniu głębokim, do tej pory to on i jego kondycja zdrowotna skupiała całą naszą uwagę w domu. Dopóki nie pojawił się on – RAK.
Tata od roku toczy nierówną i wyczerpująca walkę z rakiem trzustki. Mimo tak bezwzględnego przeciwnika nie poddaje się i z nadzieją patrzy w przyszłość. Leczenie jest wymagające i wyniszczające. Z każdą kolejną chemioterapią i radioterapią traci siły… a My z mamą staramy się podołać sytuacji.
Wszystko zaczęło się 6 Maja 2018r kiedy podczas rutynowego badania USG wykryto malutkiego 2 cm guza na trzustce. Rozpoczęło się diagnozowanie – TK, Biopsja cienkoigłowa, badanie PET, markery nowotworowe. Mijały miesiące i każde kolejne badanie wskazywało, że guz jest bez zmian nowotworowych. Początkowy strach zamieniał się w radość… Wszyscy mówili – „Ma pan wielkie szczęście, guzy trzustki rozpoznaje się dopiero w ostatnie fazie nowotworu. Takie małe są prawie niewykrywalne”.
23.11.2018 dzień operacji i próby usunięcia nienowotworowego guza. Dzień który zmienił nasze życie, wtedy usłyszeliśmy wyrok – gruczolakorak trzustki – nowotwór najzłośliwszy z możliwych zakwalifikowany jako nieoperacyjny ze względu na naciekanie na naczynia. Chemioterapia paliatywna i statystycznie pół roku życia. Jako córka nie mogłam się z tym pogodzić. Przecież zmiana miała być nienowotworowa, a teraz okazuje się, że tacie pozostaje tak mało czasu.
Po 2 latach nieobecności i powrocie do domu ze studiów, myślałam, że świat stoi otworem, że mogę wszystko, że udało mi się zrealizować ciężką pracą wszystko o czym marzyłam. Życie szybko wytyczyło mi nowe realia, w których przyszło żyć całej rodzinie. Zaczęła się walka – o tatę, o czas a może nawet i iskierka nadziei na życie bo dowiedzieliśmy się o zabiegu NANOKNIFE, wykonywanym w szpitalu przy ulicy Banacha, który daje możliwości walki z tym paskudztwem. Kosztuje to 37 tysięcy złotych – to koszt zakupu elektrod, które używane są do porażania guza prądem. Kwota która może wydawać się nie duża ale konsultacje, diagnostyka i leczenie już pochłonęły sporo pieniędzy.
Z trudem i wielką wiarą proszę o pomoc, żeby tata pozostał z Nami.