POKONAĆ GUZA MÓZGU I BYĆ DLA ŻONY, DLA DZIECI, DLA WNUKÓW…
Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Mieczysław odszedł. Pozostanie na zawsze w sercach tych, którzy go tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jego leczeniu.
Historia Mieczysława:
Mam na imię Mietek, w czerwcu skończyłem 60 lat. Moje życie było zawsze spokojne, wypełnione pracą i wychowywaniem dwóch wspaniałych synów, dbaniem o dom. Czasami wspólnie całą rodziną jeździliśmy nad okoliczne jeziora. Będąc elektrykiem z wykształcenia pracowałem w salonie gier jako serwisant sprzętu. Wszystko było dobrze aż do dnia, kiedy w naszym salonie nastąpił bandycki napad. Broniąc swoich kolegów i miejsca pracy odniosłem poważne obrażenia głowy. Dwa lata później wykryto u mnie guz mózgu. Czy przyczyną jego powstania była wcześniejszy uraz? – nie wiadomo.
Wspierany gorąco przez całą rodzinę i przyjaciół poddałem się operacji, a potem wszystkim dostępnym procedurom medycznym, ratującym moje zdrowie. Niestety było już jasne, że nigdy więcej nie wrócę do swojej o pracy czy nawet za kierownicę. Guz przestał się rozwijać, a ja spojrzałem nagle na dar życia z zupełnie innej perspektywy. Zrozumiałem, że najważniejsze jest by nie rezygnować z rozwoju swoich pasji i poszukiwania jasnych stron życia.
Wraz ze starszym synem odbyliśmy ważną podróż do Skały Podolskiej na Ukrainie szukać korzeni naszej rodziny, tak jak wiele innych polskich rodzin doświadczonych w zawieruchach historii. Spotkaliśmy tam naszych krewnych! Życie nabrało nowego wymiaru i nowych barw.
Po tych ośmiu pięknych i aktywnych latach glejak znów powrócił. Trzeci stopień. Można ciągle z nim walczyć chociaż wznowienie guza rozwija się bardziej agresywnie niż poprzednio.
Może kiedyś zagram mecz w nogę z wnukami? Cudowne marzenie, porozmawiać z nimi o rodzinnych korzeniach, przekazać doświadczenie życiowe… Nie mogę się doczekać! Jeśli wyzdrowieję, moje 60 lat ciągle dobry wiek, by chwytać marzenia. Bardzo proszę o wsparcie mojego leczenia.