Przekaż 1,5% podatku na pomoc dzieciom
Fundacja Kawałek Nieba Fundacja Kawałek Nieba
KRS 0000382243

SIŁA JEST MIŁOŚCIĄ. WALKA JEST ŻYCIEM. MARIA I RAK

SIŁA JEST MIŁOŚCIĄ. WALKA JEST ŻYCIEM. MARIA I RAK

 

 

Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Maria odeszła. Pozostanie na zawsze w serach tych, którzy ją tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jej leczeniu.

Historia Marii:

Mam na imię Maria. Przez 63 lata dziękowałam losowi za moje życie. Cudowny mąż, który jest dla mnie oparciem, wspaniali synowie, którzy dziś już mają swoje rodziny i one – moje najukochańsze wnuczki, które są dla mnie i męża jak najcieplejsze iskiereczki. Nie chciałam niczego więcej. Byłam szczęśliwa. Przez lata pracowałam w szpitalu onkologicznym dla dzieci „Przylądek Nadziei”. Byłam świadkiem wielu tragedii małych pacjentów i zmagań ich rodziców z chorobą nowotworową najcenniejszych ze skarbów. Cieszyłam się wspólnie z nimi z najmniejszych wygranych, płakałam w kącie gdy któryś z naszych małych pacjentów przegrywał z chorobą.

Współczułam im z całego serca i jak potrafiłam starałam się dawać dzieciom i ich bliskim wsparcie choćby drobnym gestem. Ocierałam łzy, głaskałam po pozbawionych włosów główkach, pocieszałam przerażonych rodziców, czasem przytulałam pozwalając im wypłakać i wykrzyczeć ich ból , strach oraz bezsilność. I doceniałam to, że moje dzieci i wnuczki są zdrowe. I jeszcze bardziej dziękowałam za to losowi.

Nigdy nie przypuszczałam, że kiedykolwiek to ja stanę oko w oko w chorobą nowotworową. Ale los zdecydował inaczej.

Zaczęło się niewinnie od bólu brzucha. Ale kto z nas przypuszcza, że ból brzucha może oznaczać raka. Kładziemy te dolegliwości na karb stresu najczęściej. Oczywiście zgłosiłam się do lekarza, ale kolejne badania nie dawały odpowiedzi na pytanie, co jest przyczyną mojego samopoczucia. Dopiero USG i tomografia pokazały, że dopadł mnie ZŁOŚLIWY RAK TRZUSTKI, który zdążył się rozsiać do wątroby. Wiedziałam, że to może oznaczać wyrok. Co czułam? Nic. Straciłam nadzieję, chciałam się poddać już na początku. I może bym poddała się temu – jak wtedy sądziłam – wyrokowi, ale wsparcie męża i dzieci, a przede wszystkim spojrzenia w oczka moich wnuczek dodały mi sił. Postanowiłam podnieść rękawicę, którą rzucił mi mój przeciwnik. To oni znaleźli we mnie tę siłę i pomogli mi w nią uwierzyć. Bo moją siłą jest ich miłość.

Wiedziałam co mnie czeka. Najpierw była chemia. Godzinami patrzyłam jak trucizna sączy się do mojego organizmu i wyobrażałam sobie, jak niszczy potwora. Kropla po kropli, worek za workiem. Skutki leczenia były straszliwe. Straciłam włosy, schudłam, niemal zerowa odporność, która raz za razem dodatkowo komplikowała moja walkę o własne życie. Ale zaciskałam zęby i podnosiłam się po kolejnym nokaucie wierząc, że wygrywam. Myślałam o moich pacjentach, tych niezwykłych dzieciach, które dawały radę i to myśli o nich kazały mi wstawać i walczyć dalej. Nie złamały mnie tragedie, jakie dotknęły mnie równolegle – śmierć moich rodziców, potem w krótkim czasie odejście brata. Nie było mi łatwo, ale mówiłam sobie, że oni też nie chcą, żebym się poddała i gdzieś tam, gdzie dziś są dodają mi sił, gdy zaczyna ich brakować.

Po kolejnych badaniach trafiłam na konsultację chirurgiczna w szpitalu we Wrocławiu. Pierwsza informacja była druzgocąca. Guz jest położony nieresekcyjnie i nie ma możliwości jego resekcji radykalnej z uwag na bliskie sąsiedztwo dużych naczyń krwionośnych. Prawie się załamałam po raz kolejny. Miesiące walki wydawały się być bezsensowne. Wrócił strach i bezsilność, wróciła myśl, że może nie ma sensu, że może czas się poddać. Ale chwilę później profesor powiedział, że jest metoda pozwalająca na radykalizację miejscową guza – metoda NanoKnife. Nierefundowana, kosztowna, ale stwarzająca chorym z taką diagnozą jak moja szansę i dająca nadzieję. Dla mnie to jedyna szansa, bo sama chemioterapia nie zniszczy mojego wroga.

Nie przychodzi mi łatwo prosić. Ale chce żyć, chcę wygrać.
Mam na imię Maria, mam 63 lata. Mam marzenia: chciałabym dożyć do świąt, do imienin, do kolejnych urodzin moich dzieci i wnuczek. Moja nadzieja dziś kosztuje 30.000 zł. Dlatego proszę – pomóżcie mi wygrać w walce z RAKIEM jeszcze trochę życia. W imię miłości, która jest siłą każdego, kto kocha.

 

 

 

 

 

 

Kawałek nieba jest w każdym uśmiechu,
W każdym życzliwym słowie,
I przyjaznym geście,
W każdym pomocnym czynie.
Kawałek raju jest w każdym sercu,
Które stanowi zbawienny port dla nieszczęśliwego.
W każdym domu z chlebem, winem i serdecznym ciepłem.
Bóg włożył swoją miłość w twoje ręce,
Jak klucz do raju.

Phil Bosmans

Podaruj Kawałek Nieba...