TATO, CHCEMY ABYŚ ŻYŁ!
Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Jacek odszedł. Pozostanie na zawsze w serach tych, którzy go tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jego leczeniu. Dzięki Wam dłużej był razem z ukochaną rodziną
Historia Jacka:
Zwracamy się do Państwa o pomoc w leczeniu naszego taty. Ale nie chcemy, by nasza opowieść była wyciskaczem łez. Tato by się na to nigdy nie zgodził. Chcemy, żeby – mimo bardzo trudnej sytuacji – była to historia pełna optymizmu, nadziei i wiary w powodzenie leczenia. Bo taki jest nasz tato. I jeszcze pełen humoru, mimo że choroba wyłączyła go z typowej dla niego aktywności życiowej, pozbawiła sił, przyniosła niewyobrażalny ból.
Dziesięć miesięcy temu zdiagnozowano u naszego taty – który samotnie wychowywał nas, trójkę dzieci – chorobę nowotworową. Byliśmy w szoku. Tato nigdy nie narzekał na swoje zdrowie, był zawsze zapracowany, zawsze pełen pasji, marzący o swojej małej pracowni, w której mógłby realizować swoje talenty i zamiłowanie do kowalstwa artystycznego. Jednak diagnoza okazała się nieubłagana: nowotwór złośliwy pęcherza moczowego, już wtedy w stopniu zaawansowanym. W takiej sytuacji medycyna widzi tylko jedno rozwiązanie – chemioterapię, a potem radykalne usunięcie pęcherza, choć i to, w tym jednym z najbardziej agresywnych raków, nie gwarantuje wyleczenia.
Tato poddał się chemioterapii, która bardzo spustoszyła jego organizm, i guz w pęcherzu zmniejszył się. Postanowił jednak zawalczyć o życie bez urostomii, a może raczej – biorąc pod uwagę złośliwość tego raka – w ogóle o życie. Podjął leczenie nierefundowane, w czym bardzo wspierała go cała rodzina. Jednak rodzinie brakuje już środków, a leczenia, które niestety jest bardzo kosztowne, nie można przerwać. Bardzo potrzebna jest pomoc.
Nasz tato – człowiek, którego zawsze rozpierała energia życiowa, planował w życiu jeszcze tyle zdziałać! Bardzo pragniemy, żeby spełniły się jego marzenia, ale przede wszystkim, by wygrał z chorobą. Pomóżcie proszę, aby nasz Tato żył!