Przekaż 1,5% podatku na pomoc dzieciom
Fundacja Kawałek Nieba Fundacja Kawałek Nieba
KRS 0000382243

PROSIMY URATUJCIE ŻYCIE NASZEGO FILIPKA… NOWOTWÓR ODBIERA NAM SYNKA…

PROSIMY URATUJCIE ŻYCIE NASZEGO FILIPKA… NOWOTWÓR ODBIERA NAM SYNKA…

fb1

 

 

Aktualizacja:
Filipek odbył leczenie w niemieckiej klinice, kontynuuje leczenie w Polsce. Wszystkim dziękujemy za pomoc.
Historia Filipka:

Świat, po urodzeniu mojego wyczekanego i ukochanego Synka zawalił mi się bardzo szybko, bo już w trzeciej dobie po jego urodzeniu…

Nie mogłam uwierzyć w to, co nas spotkało trzeciego dnia jego życia. Wszystkiego dowiedzieliśmy się przypadkiem podczas badania usg brzucha… Wtedy to Pani, która wykonywała badanie powiedziała bez skrupułów: “Pani syn ma nowotwór’ (…), pomimo tego, że informacja nie była potwierdzona na 100 %… To był cios prosto w serce… Płacz… Ból… Nie wierzyliśmy w to co się w ogóle wokół nas dzieje…

Na oddział onkologii trafiliśmy, gdy Filipek miał 2 tygodnie, na badania, które miały skontrolować jego stan. Przyglądając się sytuacji na oddziale, ile dzieci cierpi, a wraz z nimi zatroskani rodzice, walczący o ich codzienny uśmiech na twarzy pomimo ogromnego codziennego cierpienia… Nie potrafiliśmy dopuścić do siebie tych myśli, że niedługo my będziemy w tak skrajnych sytuacjach (…), że będziemy walczyć o życie naszego dziecka…

Nawet przez sekundę nie pomyśleliśmy, że na pierwsze kroki naszego małego Życia będziemy patrzeć na szpitalnej sali… Teraz to wszystko wydaje się być złym snem, największym koszmarem, scenariuszem dramatu …. Kiedy żyliśmy z nadzieją, że w końcu obudzimy się z tego okropnego snu, okazało się, że guz żyjący w ciałku naszego maleństwa powiększył się z 2 do 6 cm... Powiększał się w błyskawicznym tempie, którego chyba nikt się nie spodziewał…

W ciągu czterech dni podjęto decyzję o operacyjnyfib2m wycięciu guza… Nasze dziecko miało mieć operację, dwumiesięczne maleństwo miało zostać położone na stole operacyjnym… Ból w naszym sercu był ogromny… podczas operacji nie mogliśmy znaleźć sobie miejsca, nie potrafię nawet opisać słowami jak ogromny był strach o życie naszego Maleństwa. Po dwóch godzinach płaczu i niepewności lekarz oznajmił: “Wszystko się udało, guz został wycięty, Filipek zostanie przewieziony na OIOM, by mógł być pod stałą obserwacją”… Ale co dalej, pojawiły się myśli w głowie… Niestety na OIOMie nie mogliśmy przy nim być, leżał tam sam, malutki… a wokół niego piszczące maszyny sprawdzające jego stan, czy wszystko jest dobrze… Nigdy nie zapomnę tego przerażającego dźwięku, mam go w uszach jak tylko pomyślę o tym dniu… Filip spędził tam 3 noce, trzy okropne noce w naszym i jego życiu..

Wtedy po tej pierwszej operacji łudziliśmy się, że to zakończy to złą historię i, że wszystko okaże się złą przygodą i okropnym doświadczeniem jakie było nam dane przeżyć… Później okazało się, że pojawiły się wyłącznie jakieś małe zmiany na wątrobie, lekarze podjęli decyzję o przyjęciu czasu wyczekującego, twierdząc, że zmiany w wątrobie same się wycofają. Niestety tak się nie stało, zmiany z miesiąca na miesiąc stawały się coraz większe…

Chemioterapii nie podjęto… I kolejny cios… W grudniu 2016 roku, badania w Warszawie… My pojechaliśmy tam z nadzieją na poprawę, a wyjechaliśmy z informacją miażdżącą nasze światełko w tunelu… Przerzuty do kości piszczelowych i czaszkowych… Szok… Płacz… Niedowierzanie… Nasze wiecznie uśmiechnięte dziecko ma w sobie tyle okropieństwa?! Myśleliśmy, że to nie dzieje się na prawdę!!!!! On wcale nie wygląda na chorego, przecież to musi być jakaś okropna pomyłka… !!!!!

Podjęto natychmiast decyzję o wprowadzeniu chemioterapii… Cios prosto w serce, filipek121pierwsze wspólne święta mieliśmy spędzić w szpitalu… Jednak przez zapalenie gardła, którego nabawił się Filipek wszystko zostało przełożone na kolejne dni… Nie mieliśmy pojęcia jak będzie to wszystko wyglądać i na co się przygotować, czego możemy się w czasie chemii spodziewać… Jak zareaguje organizm naszego Dziecka… ? Jak będą wyglądać “dni z chemią’? Na początek wielki wór jakiejś wody… ok 750ml na 24h… Teraz już wiem, że była to tzw. płukanka ciała… Chemia była też w workach…

Dwa cykle chemii Malutki przyjął w porządku, bez skutków ubocznych, więc i my mieliśmy mniej zmartwień, łatwiej nam było się z tym oswoić… Niestety po trzecim cyklu zaczęły się schody… Filipek nie chciał nic jeść ani pić… Nie wiele myśląc od razu pojechaliśmy do szpitala… Tam informacja miażdżąca nasze serca – Filipkowi chemia popaliła przełyk… Płakał z bólu non stop, a my nie mogliśmy patrzeć jak cierpi… Lekarze zareagowali szybko… Silne leki przeciwbólowe, kroplówki na wzmocnienie.

Przez tydzień Fifi nie chciał nic jeść, był zupełnie bez formy, leżał nieprzytomny nie mając chęci na nic… Zupełnie jak nie on… Czuliśmy się strasznie, że jesteśmy wobec tego bezradni. Po tym jak wrócił do siebie podano mu kolejną chemioterapię, po niej wróciliśmy na trzy dni do domu… Nifib6estety znów się zaczęło, tym razem ze zdwojoną siłą, do poparzonego przełyku doszło zapalnie płuc… To jak druga część scenariusza strasznego horroru, lekka powtórka z dodatkowymi atrakcjami ;( I znowu ból, znowu płacz, znowu cierpienie i znowu niepewność i znowu znowu znowu znowu zadawane pytania DLACZEGO?????!!!!

Chcemy być silni, chcemy walczyć dla naszego synka, chcemy oddać dla niego wszystko ! Chcemy, żeby wyzdrowiał, nie chcemy już złych informacji !! Kolejne badania, przeszywający strach nie opuszczał nas nawet na chwilę… Strach co pokażą badania… Cały czas staraliśmy się żyć myślą, że w końcu coś się poprawi coś ruszy do przodu w walce z chorobą… I znowu rozczarowanie dalej żadnych zmian, jak było tak jest… I kolejne pytania… Jak to możliwe? Jak to się stało, że po 6 przyjętych chemiach dalej nic? Dlaczego? Lekarze zdecydowali o biopsji wątroby i żeby zacząć kolejne dwa cykle innej chemii, która podaje się przy wznowach i progresji neuroblastomy. Dlaczego nas to spotkało, dlaczego nasze dziecko cierpi, chcemy zrobić wszystko, żeby mu pomóc… Niech ten koszmar się w końcu skończy !!!!!!!!

W całej tragedii dostaliśmy jedyną szansę na wyleczenie synka – w Niemieckiej Klinice. Kwota  ta przeraża, powaliła nas na kolana. Musimy prosić o wsparcie finansowe na leczenie bez Was nie damy rady!!

Prosimy uratujcie życie Filipka…

 

 

Pomóc Filipkowi można dokonując wpłaty na konto:Filipek353

Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”

Bank BZ WBK

31 1090 2835 0000 0001 2173 1374

Tytułem: “987 pomoc dla Filipa Banaś”

 

wpłaty zagraniczne – foreign payments to help Filip:

Fundacja Pomocy Dzieciom i Osobom Chorym “Kawałek Nieba”

PL31109028350000000121731374

swift code: WBKPPLPP

Bank Zachodni WBK

Title: “987 Help for Filip Banas”


Aby przekazać 1% podatku dla Filipka:

należy w formularzu PIT wpisać KRS 00003822Filipek65643

oraz w rubryce ’Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1%’ wpisać “987 pomoc dla Filipa Banaś”

 

Filipkowi można też pomóc poprzez wpłatę systemem DOTPAY:

PLN

DotPay

fib3

pat0 Informacje_dot._zbiórek: https://www.kawalek-nieba.pl/informacje_reg/
Podaruj Kawałek Nieba...