Przekaż 1,5% podatku na pomoc dzieciom
Fundacja Kawałek Nieba Fundacja Kawałek Nieba
KRS 0000382243

ABY TATUŚ POKONAŁ RAKA I ZOSTAŁ Z NAMI…

ABY TATUŚ POKONAŁ RAKA I ZOSTAŁ Z NAMI…

22

 

 

Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Zbigniew odszedł. Pozostanie na zawsze w serach tych, którzy go tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jego leczeniu. Dzięki Wam dłużej był razem z ukochaną rodziną.

Historia Zbigniewa:

Mam na imię Zbigniew i mam 57 lat. Mam wspaniałą dużą rodzinę: żonę i sześcioro dzieci (czterech synów i dwie córki) no i oczywiście kochane wnuki: Jasiu, Maciuś, Kuba, Nikolka, Julcia, a już niedługo na świat przyjdzie następna wnusia Lenka – to najmłodsze skarby w naszej rodzinie.

Zaraz po szkole rozpocząłem pracę w Zakładach Lotniczych jako monter-mechanik silników spalinowych. Pracowałem 38 lat aby zapewnić jak najlepsze warunki życia moim bliskim, rozbudowałem dom, po pracy zajmowałem się gospodarstwem. I pewnie pracowałbym dalej gdyby nie to, że trzy lata temu zdiagnozowano u mnie raka jelita grubego.

Zaczęło się banalnie, ale gdy dolegliwości stały się nie do wytrzymania, żona prosiła żebym poszedł do lekarza i w końcu zdecydowałem się na wizytę u urologa. Diagnoza była szybka i straszna! Przeraziła mnie. Pomyślałem tak jak inni chorzy na raka, że to dla mnie wyrok! Rak jelita grubego – płakałem, moi bliscy razem ze mną. Ciągle myślałem co teraz? Jak to będzie? Dostałem skierowanie do szpitala na pobranie badań – wyniki za dwa tygodnie, dla mnie dłuuuuugie , bardzo długie dwa tygodnie. Czekanie na wyniki czy diagnoza się potwierdzi to był koszmar. I niestety jednak rak- złośliwy rak jelita grubego stadium IV.
To „coś” rosło we mnie dobrych kilka może kilkanaście lat. Brak objawów we wczesnym stadium rozwoju choroby często jest powodem, że do lekarza zgłaszamy się zbyt późno, by skutecznie rozprawić się z chorobą. Tak było w moim przypadku.

We wrześniu 2013r. zacząłem leczenie – 6 tygodni przedoperacyjnego napromieniowania odbytnicy i regionalnych węzłów chłonnych (jednym słowem radioterapia) połączona z chemią. Czułem się źle po pierwsze dlatego, że 445musiałem 6 tygodni spędzić w szpitalu ( wprawdzie poznałem tam fajnych ludzi z którymi utrzymuję kontakt aż do dziś, jednak nie wspominam tego pobytu dobrze), po drugie samo to promieniowanie dawało też skutki uboczne.6 tygodni przerwy a potem skierowanie na oddział chirurgii onkologicznej w Brzozowie. Gdy dowiedziałem się o stomii męczyło mnie to – do ostatniej chwili miałem nadzieję że obejdzie się bez tego. Bałem się tego wszystkiego, całej tej operacji czy wszystko będzie ok? Co będzie z tą stomią? Czy będę już zdrowy?

W grudniu 2013r. odbyła się operacja – trwała 7 godzin – niestety stomii nie udało się uniknąć. Czułem się okropnie, pierwszy raz w życiu byłem operowany, jestem wytrzymały na ból, ale to był straszny ból. Nie zapomnę go do końca mojego życia. Przeżyłem, czułem się fatalnie ale dałem radę, pomału stawałem na nogi, na święta Bożego Narodzenia wróciłem do domu, do moich bliskich. Potrzebowałem spokoju ale każde nasze spotkania rodzinne cieszyły mnie. W styczniu 2014r rozpocząłem chemioterapię, najbardziej w tym przerażało mnie chyba to, że wypadną mi włosy – na szczęście tak się nie stało. Po chemioterapii chwilowo zapomniałem o chorobie – guz wycięty, do stomii zdążyłem się przyzwyczaić (w końcu nie tylko ja mam stomię ). Wszystko było ok jeździłem na badania kontrolne , cieszyłem się życiem, rodziną. Jednak to moje małe zwycięstwo nie trwało długo pojawił się guz na wątrobie (przerzut raka odbytnicy) i znów się zaczęły wędrówki na badania do lekarzy. Byłem zrezygnowany, miałem dość – ale chwilowe załamanie szybko minęło. Bo wiem, że mi w niczym to nie pomoże tylko przeszkadza, w końcu muszę mieć siły do walki z moją chorobą. Tak oto w styczniu 2015 r.w Katedrze i Klinice Chirurgii Ogólnej, Transplantacyjnej i Wątroby Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego na ul. Banacha 1 zostałem operowany przez prof. Wróblewskiego. To była moja druga operacja. Nie należała do łatwych. Znów się pojawił okropny pooperacyjny ból, koszmarny ból.

33Mieszkam dość daleko od Warszawy 400 km ale mimo to moja rodzina była ze mną, mało kiedy zostawiali mnie w takich sytuacjach samego. Nie raz sam mówiłem żeby jechali do domu, że zostanę sam nic mi nie będzie w końcu mam opiekę medyczną – ale oni nigdy nie zostawili mnie samego. Jestem im za to ogromnie wdzięczny, bo mieli rację – potrzebuję ich. Było ciężko, bolało, czasami brakowało sił ale wszystko stopniowo ustępowało, wiadome że sił nie będzie już takich jak przed chorobą ale raz było lepiej raz gorzej, żyłem i żyć mam zamiar dalej. Moje życie powracało do normy oczywiście badania pod ścisłą kontrolą lekarzy musiałem wykonywać. Nie raz słyszałem nawet od mojej pani dr onkolog , że jestem „twardy facet” bo ja muszę być twardy nie mogę się poddać. Oczywiście mój nowotwór postępuje – są kolejne przerzuty tym razem nieliczne guzki na płucach i znów guz na wątrobie. Co zrobić? Załamać się? Poddać? Nie! To nie ma sensu – póki są siły to trzeba walczyć – muszę walczyć dla siebie i dla rodziny bo oni we mnie wierzą i dodają mi siły. Po dość długiej chemioterapii niestety nie ma rezultatu guzki nadal rosną, powiększają się.

W sierpniu tego roku kolejna wizyta u prof. Wróblewskiego w Warszawie i dość długa rozmowa z nim na temat mojej operacji. Profesor wytłumaczył mi, że guz umiejscowiony jest w pobliżu żyły głównej wątroby, co niestety uniemożliwia całkowite usunięcie guza. Zatkało mnie. No i co teraz? Profesor Wróblewski zaproponował nowoczesną metodę leczenia mianowicie elektrody NanoKnife.

Metoda ta niestety nie jest refundowana przez Narodowy Fundusz Zdrowia. To jest największy na razie jak dla mnie i dla mojej rodziny problem. Koszty tej elektrody są ogromne – 35.000 zł – to moja szansa na życie. Nie mamy takich pieniędzy, żyjemy skromnie. Dlatego też chciałbym się zwrócić do państwa z prośbą o pomoc! Dzisiaj już wiem, że rak to jeszcze nie wyrok, bo można, a nawet trzeba z nim walczyć. I boi się zuchwałych.
Pomóżcie mi wygrać i tym razem, chcę żyć dalej i cieszyć się z tego co mam

PLN

DotPay

Kawałek nieba jest w każdym uśmiechu,
W każdym życzliwym słowie,
I przyjaznym geście,
W każdym pomocnym czynie.
Kawałek raju jest w każdym sercu,
Które stanowi zbawienny port dla nieszczęśliwego.
W każdym domu z chlebem, winem i serdecznym ciepłem.
Bóg włożył swoją miłość w twoje ręce,
Jak klucz do raju.

Phil Bosmans

Podaruj Kawałek Nieba...