WIERZĘ W UZDRAWIAJĄCĄ MOC LUDZKICH SERC. URSZULA I RAK
Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Urszula odeszła. Pozostanie na zawsze w serach tych, którzy ją tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jej leczeniu. Dzięki Wam była dłużej razem z ukochaną rodziną.
Historia Urszuli:
Moja walka zaczęła się przed pięcioma laty. Gdy w 2012 roku zdiagnozowano u mnie nowotwór, a potem w 2014 wznowę choroby wierzyłam, że leczenie pozwoli mi wygrać z chorobą. Miałam ogromną motywację, bo w domu czekali na mnie mąż i syn, a przede wszystkim moja niepełnosprawna córka, która wymaga całodobowej opieki.
Gdy w 2016 zdiagnozowano u mnie guz wątroby ani chwili nie zastanawiałam się nad decyzją o poddaniu się operacji. Ale choroba nie dała za wygraną. Dziś pojawiła się znów w wątrobie, w miejscu nieresekcyjnym. To zabrzmiało jak wyrok. Słowa lekarza nadal brzmią mi w uszach „nie jesteśmy w stanie nic zrobić”. Przepłakałam całe noce. Bo nie boję się o siebie. Boję się o moją córkę, którą na czas moich pobytów w szpitalu musiałam przekazać pod opiekę zakładowi opiekuńczemu. Bardzo o nią tam dbają, ale widzę w jej oczach tak straszliwą tęsknotę, że ból rozrywa mi serce. Bo co będzie gdy RAK wygra? Mąż rencista nie da rady sam zająć się nią i synem… Choć kocha ją tak jak ja – nad życie, jej niepełnosprawność nie pozwala na to, by mógł się nią zajmować.
Moja skromna emerytura opiekuńcza i renta męża to wszystkie nasze dochody, które nie zawsze pozwalają na normalną egzystencję, a co dopiero na dodatkowe wydatki. Wtedy lekarz powiedział mi, że są ludzie – Anioły, które zrzesza fundacja o przepięknej nazwie – Kawałek Nieba. I te anioły niejednokrotnie już pomogły osobom takim jak ja. Bo to Anioły o najpiękniejszych sercach, ludzie z krwi i kości, anonimowi i piękni w tym co robią.
Mam szansę znów wyjść zwycięsko z walki. Jeśli w ciągu 4 tygodni uda mi się dzięki ludziom o wielkich sercach zgromadzić środki na zakup elektrod niezbędnych do wykonania zabiegu w CSK WUM na Banacha.
Wierzę w uzdrawiająca moc ludzkich serc. Wierzę, że dzięki nim pokonam strach przed osieroceniem dzieci. Chcę żyć. Mam dla kogo. Dlatego zwracam się z gorącą prośbą o pomoc. Czas nie jest moim sprzymierzeńcem, jest sprzymierzeńcem raka. Lekarz powiedział wprost, że aby metoda była skuteczną, zabieg musi odbyć się w ciągu 4 tygodni. Zegar zaczął odliczanie…
To moje błaganie. Wierzę, że ktoś je usłyszy i wesprze mnie w walce o życie. Że dzięki Wam tęsknotę w oczach mojej córki zastąpi radość bycia razem. Za każdy gest już dziś dziękuję każdemu podaruje mi kolejny krok do wygranej z RAKIEM.
Urszula