Przekaż 1,5% podatku na pomoc dzieciom
Fundacja Kawałek Nieba Fundacja Kawałek Nieba
KRS 0000382243

ŻYCIE UCZY POKORY. ANNA I RAK…

ŻYCIE UCZY POKORY. ANNA I RAK…

 

 

Nie ma takich słów, które wyrażą ból tego co się stało: mimo długiej walki Anna odeszła. Pozostanie na zawsze w sercach tych, którzy ją tak bardzo kochają. Dziękujemy wszystkim za pomoc w jej leczeniu. Dzięki Wam była dłużej razem z ukochaną rodziną.

Historia Anny:

Do 2016 roku moje życie było poukładane jak w pudełeczku. Mąż, dwie córki – Ania i Ewa, czworo wnucząt – Dominik, Monika, Piotruś i najmłodsza perełeczka, Hania. Pracowaliśmy oboje – mąż najpierw jako oficer wojska, potem jako prywatny przedsiębiorca. Ja  – z wykształcenia filolog jako reaktor i wydawca wydawnictw naukowych, dziś na mojej Alma Mater – Uniwersytecie Warszawskim, szkoląc jednocześnie  nowe kadry wydawnicze  w Polskim Towarzystwie Wydawców Książek. Spełniałam się jako wykładowca w  Podyplomowym Studium Edytorskim w Instytucie Badań Literackich i w Instytucie Historycznym UW. Ale przede wszystkim jako żona, mama i babcia.

Dziewczyny skończyły studia –  Ania warszawską SGH, choć już podczas studiów postawiła na rodzinę, Ewa arabistykę na UW i polonistykę na UAM w Poznaniu.  Oboje z mężem oddawaliśmy się pracy, a po niej rozpieszczaniu czwórki naszych wnuków.  Ponieważ rodzina nam się powiększała i liczyliśmy, że wkrótce i Ewa uszczęśliwi nas wnukami podjęliśmy decyzję o wzięciu kredytu na dom pod Warszawą, który pomieści całą naszą gromadkę….

I najpierw zachorował Janusz. Choroba wieńcowa, poważna niewydolność mięśnia sercowego, cukrzyca, a w  ostatnim roku problemy naczyniowe, czego skutkiem był półroczny pobyt w szpitalu i amputacja połowy stopy. Te problemy  ze zdrowiem zmusiły go do przejścia na rentę chorobową. Ale nie złamało nas to. W końcu w 2018 mieliśmy świętować wraz z najbliższymi nasz szczególny jubileusz – 30 rocznicę ślubu.

Planowaliśmy tę uroczystość w gronie najbliższej rodziny i przyjaciół. Bo przecież ja byłam zdrowa, dzieci i wnuki też, Janusz poradził sobie ze swoimi dolegliwościami i mimo inwalidztwa nie roztkliwiał się na sobą. Miało być pięknie i uroczyście.

Gdy w 2016 roku moje problemy gastryczne zaniepokoiły mnie i uznałam, że to nie jest żadne zatrucie poszłam do lekarza. Skierowanie na kolonoskopię i termin za 4 miesiące nie uspokoił mojej intuicji. Niby nie miałam żadnych poważnych dolegliwości, ale postanowiłam przyspieszyć badanie w ramach usługi komercyjnej. I dostałam informację, która ścięła mnie prawie z nóg – stan zagrożenia życia z powodu NOWOTWORU JELITA GRUBEGO, który prawie całkowicie zamknął światło jelita. Histopatologia tylko potwierdziła przypuszczenia lekarzy. Guz okazał się być złośliwym.  A dodatkowo posiał się w wątrobie.

Podniosłam tę rękawicę, którą rzucił mi los.  Już w połowie marca przeszłam operację usunięcia guza w jelicie. Tak, pojawił się ten strach tak dobrze znany innym z podobną diagnozą. Strach o rodzinę, która być może będzie musiała zmierzyć się z moim odejściem. Ale nie należę do ludzi, którzy łatwo się poddają. Chemię znosiłam dobrze.  Praca pozwalała mi na oderwanie myśli od tego, z czym muszę się mierzyć. Była dla mnie jak terapia. Bo przecież mogłam zamknąć się w domu na L4 i poddać się depresji. Ale wiedziałam, że walczę nie tylko dla siebie. Przede wszystkim walczę dla nich – Janusza, Ani, Ewy, Dominika, Moniki, Piotrusia i Hani, która w czasie, gdy zaczęłam moja walkę pojawiła się na świecie jak kolejny jasny promyczek słońca w moim życiu.

Chemia przyniosła skutek  więc w październiku 2016 przeszłam kolejną operację. Tym razem w Klinice Chirurgii Ogólnej i Transplantacji Wątroby w CSK WUM na Banacha w Warszawie  usunięto mi prawy płat wątroby zajęty przez przerzuty oraz woreczek żółciowy. Jednak pod koniec grudnia wynik kontrolnej tomografii był bezlitosny – pojawiło się nowe ognisko choroby, decyzją lekarzy wróciłam do chemioterapii. Nie miałam wątpliwości jaką decyzję podjąć. 2 razy po sześć kursów  i decyzja onkologa o przerwie. Skierowano mnie do Gliwic, gdzie w październiku 2017 przeszłam naświetlania metodą CyberKnife.

W grudniu 2017 badania pokazały, że to nie zadziałało. Guzy wróciły. Badania nie pozostawiły złudzeń – RAK ZNÓW  BYŁ W WĄTROBIE. Tak wróciłam do lekarzy z VIp. W CSK WUM na Banacha. Konsultacje u specjalistów były zbieżne – guz umiejscowiony w odległości  2 , może 3 mm od przewodu żółciowego jest nieresekcyjny. wiem, że chcę zawalczyć. Skoro lekarze chcą mnie leczyć to znaczy, że może nie jest tak źle jak by mogło to wyglądać. I wierzę, że dobro które jest w innych ludziach pozwoli mi na to, żeby znów wydrzeć chorobie swój los.

Moja choroba rozwijała się podstępnie, po cichutku, bez objawów, które mogły dać mi szanse na wcześniejszą reakcję. Dziś mimo, że nie schodzę z tego ringu zostałam zapędzona w narożnik – jeśli ten apel nie dotrze do ludzi, moje szanse zmaleją do zera.  Te słowa to moja pokorna prośba o pomoc. Pomoc w ratowaniu mojego życia.

Anna

PLN

DotPay

 

Kawałek nieba jest w każdym uśmiechu,
W każdym życzliwym słowie,
I przyjaznym geście,
W każdym pomocnym czynie.
Kawałek raju jest w każdym sercu,
Które stanowi zbawienny port dla nieszczęśliwego.
W każdym domu z chlebem, winem i serdecznym ciepłem.
Bóg włożył swoją miłość w twoje ręce,
Jak klucz do raju.

Phil Bosmans

Podaruj Kawałek Nieba...